Nawigacja

Aktualności

Pierwszy narodowosocjalistyczny ślub na wcielonym do III Rzeszy Górnym Śląsku

Pozostajemy jeszcze w kręgu wydarzeń związanych z II wojną światową. Poprzednia historia z „Migawek archiwalnych” opowiadała o wojennych małżeństwach, zawieranych z poległymi żołnierzami, a tym razem chcemy opowiedzieć historię Wilhelma Müllera i Anieli Zembol, którzy w sobotę 2 marca 1940 r. w chorzowskim ratuszu zawarli pierwsze na wcielonym do Rzeszy Górnym Śląsku małżeństwo w obrządku narodowosocjalistycznym.

W dniu ślubu mieli odpowiednio 25 lat (Wilhelm, ur. w 1915 r. w Chorzowie) i 21 lat (Aniela, ur. w 1918 r. w Chorzowie). Wilhelm ukończył polskie szkoły i przed wojną pracował jako biuralista-buchalter w Katowicach. Brał udział w wojnie obronnej we wrześniu 1939 r., a w grudniu 1939 r. wrócił do domu z obozu jenieckiego. Za namową znajomego podjął pracę biuralisty w SA i prawdopodobnie został członkiem tej organizacji. W 1941 r. został powołany do Wehrmachtu, od stycznia do kwietnia 1945 r. pracował (według niego przymusowo) w Wirtembergii, gdzie dojechała do niego Aniela z dzieckiem, a potem z rodziną dostał się do obozu przejściowego w Norymberdze. O Anieli nie wiemy właściwie nic.

Pomysł, aby młodzi pobrali się w rycie narodowosocjalistycznym na koszt SA był zapewne propagandową inicjatywą szefa sztabu śląskiej SA, Georga Bauma. Relacje z przebiegu tej ceremonii zostały zamieszczone w „Der oberschlesische Kurier” i „Kattowitzer Zeitung” pod pompatycznymi tytułami: „Nasz naród jest wieczny” i „Małżeństwo – źródło młodości naszego narodu”. Wiadomo, że miejsce uroczystości zostało przyozdobione niemieckimi symbolami narodowymi i narodowosocjalistycznymi, przybyła też odpowiednio w nie wyposażona delegacja SA-manów. Całość otwarł kwartet muzyczny grając marsz weselny z opery Richarda Wagnera „Lohengrin” (powszechnie zresztą grany na ślubach do dziś). Potem krótko zabrał głos urzędnik stanu cywilnego, a następnie Oberführer Baum przystąpił do najważniejszej części wydarzenia, czyli zaślubin młodej pary. Przypomniał narzeczonym, że małżeństwo było dla niemieckich przodków bardzo ważną uroczystością rodzinną i plemienną. Podkreślił, że „żyjemy wszyscy tak długo, dopóki istnieje nasz ród, po śmierci zaś żyjemy dalej w naszych dzieciach” oraz że „wszyscy jesteśmy ogniwami długiego łańcucha, który wywodzi się od naszych przodków”. Dalej mówił, że „naszym kościołem jest niemiecka ojczyzna […]. Naszym znakiem jest staroniemiecka swastyka, naszą przyszłością: Niemcy”. Zapewniał Anielę i Wilhelma, że jeśli dla takich Niemiec chcą zawrzeć swoje małżeństwo, to obrali właściwy cel. Na końcu wyraził przekonanie, „że ta rodzina będzie zawsze gotowa walczyć i poświęcać się dla narodowego socjalizmu”. Po zakończeniu mowy nowożeńcy wymienili obrączki przy słowach: „Tak jak obrączka nie ma ani początku, ani końca, tak samo i wasz ród powinien być bez końca i początku”, zaś słowa przysięgi małżeńskiej brzmiały „przyrzekam wierność Hitlerowi i mojej żonie” (zwracamy uwagę na kolejność…). Potem pan młody wręczył pannie młodej chleb, przez co symbolicznie zobowiązał się, że zawsze będzie się starał zapewnić chleb dla swojego domu. Ceremonia zakończyła się odśpiewaniem hymnu.

W październiku 1945 r. Wilhelm wrócił sam do Polski – możliwe, że chciał sprowadzić teściów do Niemiec. Został jednak zatrzymany i oskarżony o to, że „jako członek faszystowsko-hitlerowskiej organizacji SA w okresie od stycznia 1940 r. przez okres bliżej nieustalony działał na szkodę Państwa Polskiego i osób spośród ludności cywilnej przez to, że brał udział w związku zbrodniczym”. Tłumaczył się, że został do ślubu przymuszony pod groźbą wyrzucenia z posady, usprawiedliwiał się, że z SA jeszcze w lipcu został wyrzucony za ślub kościelny. 2 października 1946 r. Specjalny Sąd Karny w Katowicach skazał go jednak na cztery lata pozbawienia wolności i utraty praw publicznych oraz obywatelskich praw honorowych i konfiskatę całego mienia. Jako okoliczność łagodzącą sąd przyjął fakt, że nie tylko nie wykazano, aby Müller szkodził Polakom, ale wręcz dwoje świadków zeznało, że pomagał. Obciążeniem w oczach sądu było natomiast wstąpienie do SA mimo ukończenia polskiego gimnazjum i służby w Wojsku Polskim. Wilhelm Müller opuścił więzienie pod koniec października 1949 r., a w 1957 r. na stałe wyjechał do RFN.

(na podstawie IPN Ka 559/659. Rozszerzony artykuł na powyższy temat

ukaże się wnajnowszym numerze „Czasypisma” [nr 1/2022],

półrocznika wydawanego przez katowicki Oddział IPN)

do góry