Nawigacja

Aktualności

Andrzej Grajewski: Oskarżony ks. Franciszek Blachnicki

Postać księdza Franciszka Blachnickiego fascynuje niezwykłym dynamizmem, ewangelicznym radykalizmem, a także wielkością stworzonego dzieła.

Wszystko, czego dokonał, rodziło się w wyjątkowo niesprzyjających warunkach społecznych i politycznych, czasami przy obojętności, a nawet wrogości niektórych osób w Kościele.

Był on jednym z najbardziej prześladowanych duchownych w czasach PRL, przeciwko któremu przygotowywano szereg prowokacji, a w stanie wojennym zdecydowano się postawić mu najcięższy zarzut – zdrady kraju. Zarzut ten postawiono człowiekowi, który we wrześniu 1939 r. ochotniczo zaciągnął się do oddziałów walczących z niemiecką agresją, później brał udział w tworzeniu konspiracji antyhitlerowskiej, co przypłacił więzieniem i wyrokiem śmierci w 1942 r. (tylko dzięki niezwykłemu zbiegowi okoliczności nie został on wykonany). W obozie koncentracyjnym w Oświęcimiu Blachnicki przeżył czternaście miesięcy, z tego dziewięć w karnej kompanii. Blisko miesiąc przebywał w bunkrze śmierci, w którym później zginął św. Maksymilian Kolbe. Swą heroiczną wiarą stworzył ruch „Światło-Życie”, który dał początek nowej formacji polskiego laikatu, pozostawił także niezwykłe świadectwo obywatelskiej odwagi oraz konsekwencji w głoszeniu prawdy, bez względu na konsekwencje. W zniewolonym społeczeństwie zawsze był wolny, ponieważ w trakcie całego życia realizował zasadę: nie będziemy nigdy pytać, co wolno nam czynić, ale będziemy po prostu robić to, co robić musimy jako chrześcijanie.

Wobec systemu

Jednym z głównych instrumentów realizacji polityki wyznaniowej w czasach PRL była działalność organów bezpieczeństwa, które przez cały ten okres miały często decydujący wpływ na kształtowanie relacji między Kościołem a państwem. Podstawową metodą pracy stosowaną przez SB wobec duchowieństwa była ścisła inwigilacja oraz rozległa agentura, budowana w oparciu o sieć tajnych współpracowników, werbowanych zarówno spośród duchowieństwa, jak i osób świeckich. Jest rzeczą oczywistą, że obiektem operacyjnego rozpracowania był także ks. Franciszek Blachnicki. Poza rutynową tzw. teczką obiektową, która była zakładana każdemu duchownemu, był on także tzw. figurantem w szeregu spraw obiektowych, prowadzonych przeciwko niemu w trakcie poszczególnych etapów jego pracy duszpasterskiej.

Działania przeciwko niemu oraz stworzonemu przez niego ruchowi prowadzone były na trzech obszarach: represji administracyjno-karnych, przygotowywanych głównie przy użyciu administracji państwowej i milicji, szerokiej akcji propagandowej realizowanej przez aparat komunistycznej propagandy w podległych jej mediach, obliczonej na dyskredytację i zniesławianie osoby ks. Blachnickiego oraz działań operacyjnych, realizowanych m.in. z udziałem grupy tajnych współpracowników, polegających na rozpracowaniu ruchu oazowego oraz szeregu akcji dezinformacyjnych, prowadzonych w celu zdyskredytowania ks. Blachnickiego w oczach polskich biskupów oraz Prymasów Polski: kard. Stefana Wyszyńskiego i kard. Józefa Glempa. Zwłaszcza ten ostatni rodzaj operacji przyniósł Ruchowi oraz samemu ks. Blachnickiemu wielkie straty i był powodem wielu dramatycznych podziałów oraz spowodował, że zwłaszcza w latach siedemdziesiątych część duchowieństwa z nieufnością odnosiła się do Ruchu „Światło-Życie”.

„Niepokalana zwycięża”

Ks. Blachnicki już w latach pięćdziesiątych stał się obiektem zainteresowania UB, gdy zaangażował się w pomoc wygnanym biskupom z Katowic oraz publicznie występował na zebraniach dekanalnych przeciwko zamiarowi zwołania, niezgodnie z prawem kanonicznym, Synodu Diecezji przez wikariusza kapitulnego w Katowicach ks. Jana Piskorza. Prawdopodobnie meldunki o jego aktywności UB otrzymał od kogoś z otoczenia wikariusza kapitulnego. Dalsze ślady inwigilacji dotyczą końca lat pięćdziesiątych, kiedy Blachnicki zaangażował się w redagowanie pisma „Niepokalana Zwycięża”.

W 1957 r. z inicjatywy ks. Franciszka Blachnickiego powstał przy Kurii Diecezjalnej Apostolat Trzeźwości, który wystąpił z inicjatywą powołania specjalnego ruchu trzeźwościowego. 8 września, w uroczystość Narodzenia NMP w sanktuarium w Piekarach, powstała „Krucjata Trzeźwości”. Wówczas także pojawiła się idea, aby stworzyć pismo propagujące ideały tego ruchu. Ponieważ stworzenie nowego pisma było niemożliwe, zdecydowano się wykorzystać „Gościa Niedzielnego”. Tak powstał dodatek do „Gościa”, który pod tytułem „Niepokalana Zwycięża” ukazywał się od końca października 1957 r. Pismo, jak głosił jego podtytuł, poświęcone było walce z pijaństwem. Odegrało ono wielką rolę w propagowaniu postaw abstynenckich oraz odnowy życia religijnego. Podejmowało walkę z jedną z największych plag narodowych. Jak napisał jesienią 1957 w liście do ks. Blachnickiego biskup katowicki Stanisław Adamski, Klęska pijaństwa przybrała rozmiary zastraszające i tragiczne, to co widzimy, czytamy i słyszymy napełnia nas trwogą i głęboką troską o przyszłość naszego ludu.

Oficerowie SB rozpracowujący Blachnickiego docierali do poufnych dokumentów z kancelarii biskupów

„Niepokalana Zwycięża” redagowana była przez ks. Blachnickiego. Szybko rosła jej popularność wśród czytelników, o czym świadczą zachowane listy do redakcji. „Niepokalana Zwycięża” była ważnym elementem krzewienia idei Krucjaty Wstrzemięźliwości, która krystalizowała się jako ruch maryjny i apostolski. W 1960 r. pismo miało 120 tys. nakładu, a ruch zrzeszał blisko 50 tys. wiernych. Rozwój ruchu i pisma wstrzymała brutalna ingerencja władz. 29 sierpnia 1960 r. wieczorem grupa funkcjonariuszy SB, kierowana przez Edwarda Krakowiaka, zastępcę szefa Urzędu Spraw Wewnętrznych w Katowicach, dokonała rewizji w pomieszczeniach centrali Krucjaty w Katowicach. Zarekwirowano powielacz oraz broszury o tematyce antyalkoholowej, lokal i znajdującą się w nim kaplicę opieczętowano. Ks. Blachnickiemu doręczony został, wystosowany przez Urząd Spraw Wewnętrznych przy Wojewódzkiej Radzie Narodowej w Katowicach, zakaz dalszej działalności Krucjaty.

Władze przestraszyły się spontanicznego rozwoju Krucjaty oraz coraz liczniejszych kręgów młodzieży skupiających się wokół niej. Jak pisał wówczas ks. Blachnicki, Nie była to już tylko duszpasterska akcja przeciwalkoholowa w wąskim, tradycyjnym ujęciu, ale maryjny ruch odnowy moralnej i religijnej. Również 29 sierpnia 1960 r. Prokuratura Wojewódzka na mocy decyzji wiceprokuratora Jana Rydzio, wszczęła dochodzenie przeciwko ks. Blachnickiemu, oskarżając go o nielegalną działalność oraz druk biuletynów bez zgody cenzury. Atak na Krucjatę spowodował także zakaz wydawania dodatku „Niepokalana Zwycięża”.

Ks. Blachnicki nie rezygnował z prób dalszego działania. W październiku 1960 rozesłał do różnych środowisk memoriał, w którym opisywał likwidację Krucjaty Wstrzemięźliwości. W jego obronie wystąpił także Episkopat Polski, który w piśmie do szefa Urzędu do Spraw Wyznań Jerzego Sztachelskiego wskazywał na absurdalność zarzutów o nielegalną działalność Krucjaty, skoro przez cały ten czas, za pozwoleniem cenzury, wychodziła „Niepokalana Zwycięża”, propagując jej ideały oraz akcje. Finał sprawy był dla ks. Blachnickiego dramatyczny. 15 marca 1961 r. został aresztowany pod zarzutem kolportowania materiałów – jak uznano – w treści swej zawierających fałszywe i tendencyjne wiadomości o rzekomym prześladowaniu Kościoła katolickiego w Polsce, co mogło wyrządzić istotną szkodę interesom Państwa Polskiego. Wyrok w „imieniu Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej” – 9 miesięcy więzienia – został wydany 19 lipca 1961 r. Ks. Blachnicki został uznany za winnego rozpowszechniania druków religijnych bez zgody cenzury na nielegalnym sprzęcie poligraficznym. W ostatnim słowie prosił o wyższy wyrok, gdyż – jak powiedział – prześladowania są źródłem siły Kościoła.

Zwolniony został po kilku miesiącach spędzonych w areszcie śledczym. Pobyt w więzieniu, który sam nazywał „czasem rekolekcji zamkniętych”, ugruntował jego postawę i przekonanie o słuszności podjętych działań. W liście z więzienia pisanym w uroczystość Zmartwychwstania Pańskiego (2 kwietnia 1961 r.) napisał m.in.: „Nie należy obecnego stanu uważać za nieszczęście i żyć tylko nadzieją, że ono wnet przeminie. Przeciwnie, to co jest teraz, musimy uważać za łaskę o bezcennej wartości, którą trzeba jak najlepiej wykorzystać. Dzięki Niepokalanej taka jest moja postawa wewnętrzna od samego początku i nie będę miał żadnego zmartwienia, jeżeli wszyscy będziemy zjednoczeni w tej samej postawie”.

Szykany wobec ks. Blachnickiego nie ustały także później. Władze PRL uznały stworzenie przez niego Ruchu „Światło-Życie” (popularnie zwanego ruchem oazowym) za niebezpieczny precedens, zagrażający państwowemu monopolowi na wychowanie młodzieży. Obawiały się, że formacja oazowa wychowa ludzi odpornych na indoktrynację i propagandę. Zwalczały więc tę inicjatywę wszelkimi dostępnymi środkami.

Wydział Śledczy Służby Bezpieczeństwa KW MO w Krakowie (numer sprawy II 2 DS 2/68) od 1966 r. prowadził dochodzenie w sprawie prowadzenia przez ks. Blachnickiego nielegalnej działalności gospodarczej na terenie Lublina i Krościenka, co miało polegać na produkowaniu i odpłatnym kolportowaniu wydawnictw bez wymaganego zezwolenia właściwego Urzędu Kontroli Prasy, Publikacji i Widowisk.

W ramach tej sprawy SB wielokrotnie zatrzymywała i kontrolowała korespondencję ks. Blachnickiego. Przesłuchiwany był on sam, a także grono osób świeckich z nim współpracujących oraz liczni księża, zakonnicy i klerycy. 5 lutego 1968 r. w Krościenku doszło do rewizji w mieszkaniu ks. Blachnickiego. Ekipa licząca ponad 20 osób – wśród nich fotograf i radiowiec – na oczach całego Krościenka przez kilka godzin dosłownie roznosiła w puch mieszkanie księdza. W uzasadnieniu nakazu rewizji napisano, że Blachnicki bez zezwolenia władz od 1964 r. rozprowadzał na terenie Krościenka „publikacje o treści religijno-dewocyjnej”. Nielegalna działalność polegała w istocie na rozpowszechnianiu maszynopisów „Biuletynu Odnowy Liturgii”. Sprawę umorzono, lecz dalsze działania nękające ze strony SB nie ustawały. Różne szykany ustawicznie spotykały także ludzi współpracujących z ks. Blachnickim, zarówno duchownych, jak i świeckich.

Dalsza inwigilacja

Rozwój ruchu oazowego spowodował, że wszystkie poczynania ks. Blachnickiego były przedmiotem operacyjnego rozpracowania przez SB, zwłaszcza przez Wydziały IV KW MO w Katowicach, Lublinie i Krakowie. Nasilenie tych działań nastąpiło w latach siedemdziesiątych. Wówczas w poszczególnych strukturach MSW i SB zostały utworzone specjalne grupy, które miały na celu działania prowokacyjne i dezinformacyjne skierowane przeciwko uczestnikom Ruchu, a zwłaszcza ks. Blachnickiemu. Materiały te świadczą, jak niezwykle ważne było znaczenie Ruchu, skoro do jego zwalczania powołane zostały siły tak potężne, wyposażone w ogromne pełnomocnictwa i dysponujące praktycznie nieograniczonymi środkami.

W latach sześćdziesiątych, gdy jednym z wiceministrów był Franciszek Szlachcic, a wicedyrektorem Departamentu IV MSW Józefa Siemaszkiewicz, powstała koncepcja zinstytucjonalizowania działań dezintegracyjnych wobec katolickiego duchowieństwa. Działania dezintegracyjne wykorzystywały wszystkie Wydziały Departamentu IV, każdy w ramach swojego zakresu zainteresowań. W listopadzie 1973 r. zarządzeniem ministra spraw wewnętrznych Stanisława Kowalczyka w Departamencie IV powstała Samodzielna Grupa „D”. W czerwcu 1977 r. Grupę przekształcono w Wydział VI Departamentu IV, a wkrótce stworzono jego odpowiedniki, czyli sekcje „D” w niektórych województwach.

Najważniejszymi celami grup „D” było: pogłębienie tendencji odśrodkowych wśród duchowieństwa, osłabianie autorytetu czołowych przedstawicieli hierarchii, inspirowanie księży i wiernych do pisania listów o treści pożądanej przez władze, wysyłanie listów anonimowych, rozpowszechnianie wśród duchowieństwa wiadomości spreparowanych dla wywołania krytyki Episkopatu, zamieszczanie w wydawnictwach zagranicznych pozytywnych informacji o sytuacji i działalności Kościoła w Polsce, wykorzystywanie osób występujących ze stanu kapłańskiego i seminariów duchownych do kompromitowania stosunków panujących w Kościele w Polsce, inspirowanie i pogłębianie różnic oraz konfliktów między zakonami, a także poszczególnymi duchownymi, tworzenie grup kontestacyjnych wewnątrz Kościoła, tworzenie grup przestępczych działających w czasie pielgrzymek. Podobny charakter miały operacje podejmowane wobec ruchu oazowego, jak również osoby ks. Franciszka Blachnickiego.

Działania grupy „D” przeciwko ruchowi oazowemu były akceptowane przez członków najwyższego kierownictwa partyjnego. Od września 1977 r. w Wydziale IV KW MO w Krakowie został powołany specjalny zespół do rozpracowania ruchu oazowego i prowadzenia na jego terenie działań dezinformacyjnych. Do jego zadań należała m.in. kwalifikacja członków ruchu oazowego, którzy zostali wytypowani do agenturalnego werbunku. W latach osiemdziesiątych pomagała mu także grupa agentów, która specjalizowała się w akcjach dezinformacyjnych w czasie pielgrzymek oraz wobec duszpasterstw akademickich. Jej szczególny okres aktywności przypadał na lata 1981-1983. Agenci tej grupy koordynowali poczynania funkcjonariuszy SB działających na terenie ruchu oazowego w poszczególnych komendach wojewódzkich, a zwłaszcza w Nowym Sączu, Krakowie i Lublinie. Do działań mających na celu dyskredytację osoby ks. Franciszka Blachnickiego powstał specjalny zespół dezinformacyjny w KW MO w Rzeszowie. Sprawami akcji przeciwko ruchowi oazowemu interesował się w latach osiemdziesiątych także naczelnik Wydziału VI Departamentu IV Grzegorz Piotrowski. Całość działań skierowanych przeciwko osobie ks. Franciszka Blachnickiego była koordynowana i odbywała się za zezwoleniem gen. Zenona Płatka, dyrektora Departamentu IV.

Ważnym elementem prowokacji skierowanej przeciwko ks. Blachnickiemu było powołanie pod kuratelą SB (zwłaszcza zespołów zajmujących się dezinformacją) biuletynu pt. „Samoobrona wiary”, który adresowany był głównie do duchowieństwa oraz osób związanych z ruchem oazowym. Pod pretekstem występowania w obronie Kościoła, w biuletynie „Samoobrona wiary” denuncjowano ks. Blachnickiego jako schizmatyka, utrzymującego podejrzane kontakty z zielonoświątkowcami i świadkami Jehowy. Co ważniejsze jednak, oficerowie SB redagujący ten biuletyn, często wykorzystywali w nim prawdziwe opinie, pochodzące z kręgów kościelnych, niechętnych ks. Blachnickiemu. Udawało im się także dotrzeć do poufnych dokumentów pochodzących z kancelarii biskupów, m.in. w Drohiczynie, które odpowiednio preparowane służyły do dyskredytowania ks. Blachnickiego wśród hierarchii i ludzi świeckich. Wykorzystano przeciwko niemu także incydent w seminarium kieleckim, kiedy 6 kleryków oświadczyło, że pragnie zostać wyświęconych do pracy w ruchu oazowym, a nie duszpasterstwie diecezjalnym. Wszystkie dokumenty redagowane przez komórki SB, jako „Samoobrona Wiary”, świadczą o bardzo dobrym rozeznaniu peerelowskich służb specjalnych w środowisku kościelnym oraz wskazują, że posiadały one informatorów umieszczonych w różnych środowiskach kościelnych, także w otoczeniu biskupów diecezjalnych oraz w Sekretariacie Prymasa Polski.

Działania te nasiliły się zwłaszcza w 1980 r., kiedy ks. Blachnicki zdecydowanie poparł ruch „Solidarności”. Na podsumowaniu letnich rekolekcji oazowych 14 września 1980 r. powiedział znamienne słowa: „Jest ogromna ilość aparatu milicyjnego, SB, która nie ma nic innego do roboty, jak podsłuchiwać telefony księży, kontrolować wszystkie listy, robić ciągłe rewizje, nasyłać szpiclów, nagrywać wszystkie Msze św., słuchać wszystkich kazań. Sama ta inwigilacja Kościoła jako organizacji przestępczej nas tyle kosztuje, że gdyby to zlikwidowano, to kryzys gospodarczy mógłby być przezwyciężony. To jest wielka anomalia, ale myśmy tak dalece zostali oswojeni przez komunistów, że uważamy to za rzecz całkiem normalną. Akcja apostolska dla świeckich została sparaliżowana, bo każdy świecki jest potencjalnym szpiclem, konfidentem, a jeżeli jeszcze nim nie jest, jak się ktoś dowie, że pracuje z księdzem, to niedługo będzie obstawiony, będą na niego nalegać. Faktycznie, cały nasz Ruch jest protestem przeciwko tej rzeczywistości”.

Tak jednoznacznie polską rzeczywistość oceniało wówczas bardzo niewiele osób. Nic więc dziwnego, że jednym z głównych celów SB było zniszczenie autorytetu tego człowieka oraz skompromitowanie prowadzonego przez niego dzieła. Warto dodać, że wystąpienie to było wyzwaniem rzuconym nie tylko komunistycznemu państwu, zawierało także bardzo gorzką ocenę położenia Kościoła w Polsce. Ks. Blachnicki powiedział wówczas również: Teraz, gdy wysuwa się szereg odważnych postulatów w obronie wierzących, Kościoła, to z naszej strony największym postulatem, jaki wysunięto, jest postulat, aby były transmitowane Msze św. w telewizji, w radio. Ludzie nie bardzo mogą sobie wyobrazić, o co powinni walczyć dla Kościoła. Nie mamy nawet świadomości pełnego wymiaru wolności Kościoła i tego, jak my mamy o to walczyć.

Takiej oceny nikt – ani przed Blachnickim, ani po nim – już nie dokonał. Jej radykalny ton spowodował zaniepokojenie także w środowiskach kościelnych. Wykorzystała to SB w swych operacjach dezinformacyjnych, starając się m.in. zdyskredytować ks. Blachnickiego w otoczeniu Prymasa Polski. Akcja zakończyła się częściowym powodzeniem, do czego przyczynił się fakt, że kard. Stefan Wyszyński osobiście poczuł się dotknięty sformułowaniami z przemówienia z września 1980 r. SB weszła w posiadanie poufnego listu kard. Wyszyńskiego z 9 maja 1981 r. (nr 1589/81/P) skierowanego do biskupa Tadeusza Błaszkiewcza, sufragana przemyskiego, a zarazem delegata Konferencji Episkopatu Polski ds. Duszpasterstwa Liturgicznego i Ruchu „Światło-Życie”. List – napisany w tonie bardzo krytycznym wobec ks. Blachnickiego – był wielokrotnie wykorzystywany w działaniach „Samoobrony Wiary” w celu podważania wiarygodności osoby ks. Blachnickiego oraz jego działań. Głęboko urażony tymi faktami ks. Blachnicki pytał w liście do abp. Józefa Glempa: Powstaje więc pytanie, kto i w czyim interesie rozpowszechnia wśród Biskupów i kapłanów w Polsce i za granicą odbitki kserograficzne kopii tego listu z pieczęcią Sekretariatu Prymasa Polski i potwierdzeniem zgodności podpisem ks. H. Goździkiewicza?

Sprawa ta z pewnością należała do jednej z większych prowokacji, realizowanych przez SB przeciwko ks. Blachnickiemu. Do korespondencji Prymasa Polski dołączony był bowiem sfałszowany list, jaki rzekomo ks. Blachnicki napisał do biskupa przemyskiego Ignacego Tokarczuka. Oburzony tymi manipulacjami ks. Blachnicki pytał abp. Glempa: „Powstaje pytanie, w jaki sposób do listu ks. bpa Błaszkiewicza przekazanego Księdzu Prymasowi na drodze urzędowej (nie pocztą!) przez Sekretariat Konferencji Episkopatu mógł zostać dołączony falsyfikat mojego rzekomego listu do ks. biskupa Tokarczuka?”.

Wspomnianego listu publicznie używał m.in. Jan Dobraczyński, zniesławiając osobę ks. Blachnickiego. Pisał on, że ujawnienie wystąpienia ks. Blachnickiego z września 1980 r. „przyspieszyło śmierć kardynała Wyszyńskiego”. Gdy bp Błaszkiewicz próbował zareagować na to oszczerstwo, gdyż tekst Dobraczyńskiego uznał za „bezpodstawny, nieprawdziwy i w najwyższym stopniu krzywdzący” i napisał na ten temat oświadczenie do „Tygodnika Powszechnego” – cenzura uniemożliwiła publikację tego tekstu.

Jedną z najbardziej perfidnych prowokacji SB wobec ks. Blachnickiego było sugerowanie na łamach „Samoobrony Wiary”, że jego działalność w istocie cieszy się poparciem organów bezpieczeństwa PRL, gdyż jest wymierzona w jedność Kościoła w Polsce. W jednym z apeli „Samoobrony Wiary” napisano m.in. Ks. Blachnicki pomawia wszystkich krytykujących jego działalność o uleganie wpływom UB, a tymczasem jest oczywiste, że UB świadomie go od lat nie tylko toleruje, ale i z satysfakcją widzi go jako podgryzającego od samego dołu i to skutecznie Kościół katolicki w Polsce. Nie można wykluczyć, że argumentacja podsuwana przez esbeckie komórki „D” znajdowała pewien posłuch w niektórych kręgach duchowieństwa i wiernych, a z pewnością przyczyniała się do zamętu i sprzecznych ocen osoby ks. Franciszka Blachnickiego.

Przesłanie solidarności płynące z Carlsbergu było skierowane do wszystkich narodów sowieckiego imperium

W tym kontekście warto zwrócić uwagę na wsparcie, jakiego ks. Blachnickiemu systematycznie udzielał metropolita krakowski kard. Karol Wojtyła, który w liście z 30 czerwca 1978 r., skierowanym do proboszczów archidiecezji krakowskiej polecał rekolekcje oazowe życzliwości proboszczów miejscowości, na których terenie miały się odbywać. W tamtych latach tego rodzaju bezpośrednie wsparcie należało do wyjątków. Po latach, w 1997 r. na krakowskich Błoniach, wspominając tamten czas, Jan Paweł II powiedział m.in.: Odwiedzałem oazy w różnych miejscach krakowskiej archidiecezji, a także broniłem ruchu oazowego przed zagrożeniami pochodzącymi od ówczesnych służb bezpieczeństwa. Wszyscy o tym wiedzieli – zarówno kapłani, jak sama młodzież – że kardynał z Krakowa jest z nimi, że ich popiera, wspomaga i gotów bronić w razie zagrożeń.

Wobec ośrodka w Carlsbergu

Osobnego omówienia wymagają działania podejmowane przez SB wobec ks. Blachnickiego w latach osiemdziesiątych, kiedy przebywał on poza granicami kraju. Wówczas zadanie jego rozpracowania operacyjnego zostało przekazane z Zarządu II (kontrwywiadu) do Zarządu I (wywiadu), a zwłaszcza komórek działających na terenie RFN. Konfrontacja nasiliła się, gdy po opuszczeniu kraju (10 grudnia 1981 r.) ks. Blachnicki – najpierw w Rzymie, gdzie przygotowywał drugi kongres ruchów katolickich, a później w RFN – przystąpił do przenoszenia swych ideałów na grunt organizacji społecznych, mających na celu wyzwolenie Europy Wschodniej spod panowania komunizmu. Do pozostania na emigracji nakłonił Blachnickiego duszpasterz emigracji bp Szczepan Wesoły, który zachęcał go, aby stworzył ruch oazowy w środowiskach Polonii. On także zadecydował o przekazaniu ks. Blachnickiemu polskiego ośrodka w Carlsbergu (Palatynat – RFN), użytkowanego przez Polskie Oddziały Wartownicze. Powstało tam „Marianum” – Międzynarodowe Centrum Ewangelizacji Światło-Życie.

Ks. Blachnicki rozpoczął w Calsbergu ożywioną działalność społeczną i duszpasterską. Chciał tam również stworzyć ośrodek wydawniczy, który – na wzór Niepokalanowa – miał być centralnym punktem wielkiej akcji skierowanej zarówno na potrzeby kraju, jak i emigracji. Wypływające z Carlsbergu przesłanie solidarności, skierowane do wszystkich ujarzmionych narodów sowieckiego imperium, było tak radykalne, że komunistyczne władze natychmiast przystąpiły do działań mających na celu zmuszenie niewygodnego kapłana do milczenia.

W Carlsbergu pojawili się nie tylko ludzie pragnący służyć ideałom ruchu oazowego, lecz także agenci komunistycznych tajnych służb. Pilnie śledzili oni wszystkie kontakty carlsberskiego ośrodka z krajem. Można domniemywać, że ośrodek w Calsbergu był rozpracowywany zarówno przez służby specjalne PRL, jak i Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego NRD (Stasi). 23 maja 1982 r. na przejściu granicznym w miejscowości Wartha policja graniczna zatrzymała samochód, należący do Caritas Mannheim, który jechał do Polski z darami charytatywnymi. Oficerowie Stasi wiedzieli, że zawartość transportu stanowią nie tylko medykamenty oraz środki czyszczące, jak napisano w deklaracjach celnych. Opiekowała się nim trójka Polaków: małżeństwo Jadwiga i Marian Zającowie, pracujący w Carlbsergu oraz Waldemar Kos. Poddano ich drobiazgowej rewizji. Strażnicy wiedzieli, czego szukać. Bezbłędnie wskazali na opakowania z proszkiem do prania, domagając się ich otworzenia. Wydobyto z nich blisko 200 egz. pisma „Prawda Krzyż Wyzwolenie”, a także sporo innej „bibuły”, głównie publikacje Ruchu „Światło-Życie” oraz pisma ks. Franciszka Blachnickiego, skierowane do jego współpracowników w Krakowie i Krościenku. M. Zając i W. Kos zostali zatrzymani. Przesłuchiwano ich w areszcie śledczym Ministerstwa Bezpieczeństwa Państwowego NRD, pytając o związki z ks. Blachnickim. Obaj w trakcie śledztwa zachowywali się dzielnie i nie wydali nikogo. Dokumentację zdobytą przez Stasi w czasie zatrzymania transportu w Wartha zastępca naczelnego prokuratora wojskowego NRD gen. porucznik Alfred Leibner przekazał do Polski. Wkrótce Stasi przekazała również kasety z nagraniem wystąpień ks. Blachnickiego w telewizji RFN.

Oskarżenie Blachnickiego wiązało się z próbą stworzenia polskiej wersji teologii wyzwolenia

Operację przeprowadzono prawdopodobnie na zlecenie władz PRL, aby zdobyć materiał dowodowy na potrzeby procesu przygotowywanego przeciwko ks. Blachnickiemu. Śledztwo, które nadzorował gen. brygady Józef Szewczyk, rozpoczęto 1 września 1982 r. na polecenie Naczelnej Prokuratury Wojskowej w Warszawie. Prowadziła ona wówczas głównie sprawy polityczne o dużym znaczeniu dla bezpieczeństwa państwa. W lutym 1983 r. Prokuratura zdecydowała o przedstawieniu zarzutów ks. Blachnickiemu. Został on oskarżony o to, że przebywając w niektórych krajach Europy Zachodniej, w tym w RFN wszedł w porozumienie z osobami działającymi na rzecz obcych organizacji, m.in. dywersyjnej rozgłośni Radio Wolna Europa, Klubu Paryskiego, tzw. Funduszu im. Aleksandra Sołżenicyna w celu działalności na szkodę interesów politycznych PRL, tj. o przestępstwo z artykułu 132 kk. Zarzucano mu również, że wypowiadając się publicznie na temat stanu wojennego w Polsce wyrządził poważne szkody PRL.

28 lutego 1983 r. Naczelna Wojskowa Prokuratura w Warszawie wydała postanowienie o przedstawieniu ks. Blachnickiemu zarzutów działania na szkodę interesów PRL, a więc przestępstwa mogącego być oceniane jako zdrada kraju. W akcie postanowienia napisano m.in., że ks. Blachnicki w okresie po 14 grudnia 1981 r. przebywając w niektórych krajach Europy Zachodniej, w tym w RFN, wszedł w porozumienie z osobami działającymi na rzecz obcych organizacji, m.in. dywersyjnej rozgłośni Wolna Europa, „Kultury” paryskiej, tzw. Funduszu Sołżenicyna, w celu działalności na szkodę interesów politycznych PRL24. Jednocześnie wydane zostało postanowienie o tymczasowym aresztowaniu ks. Blachnickiego. Wysłano za nim również list gończy, który zobowiązywał wszystkie polskie placówki dyplomatyczne do jego zatrzymania.

Prawdopodobnie istniały także inne działania związane z osobą ks. Blachnickiego. Wiadomo, że w jego otoczeniu znajdowali się „różni” ludzie. Dość dwuznaczną rolę odegrało w Carlsbergu m.in. małżeństwo Andrzeja i Jolanty Gontarczyków. Dr Jolanta Gontarczyk, socjolog z Łodzi, obecnie działaczka SLD, była sekretarzem Chrześcijańskiej Służby Wyzwolenia Narodów. Jak wspominają świadkowie tamtych wydarzeń, Gontarczykowie byli rozpracowywani przez kontrwywiad RFN. Latem 1985 r. mieli być prawdopodobnie aresztowani. Do Carlsbergu przyjechała ekipa policji RFN, lecz Gontarczykowie uprzedzeni w ostatniej chwili zdołali wraz z dzieckiem uciec z Carlsbergu. Po powrocie do kraju wzięli udział w propagandowych audycjach dyskredytujących osobę ks. Blachnickiego. On sam, pomimo że był ostrzegany przed Gontarczykami, darzył ich dużym zaufaniem i powierzał odpowiedzialne zadania. Z pewnością było w tym sporo naiwności, ale przede wszystkim głęboka wiara w możliwość nawrócenia każdego człowieka. Nie można również zapominać, że ks. Blachnicki odnosił się z jednakową życzliwością i otwartością do wszystkich przybywających do Carlsbergu, wychodząc z założenia, że nie ma nic do ukrycia, a jego głównym orężem jest prawda.

W ocenie specjalistów z KC PZPR ks. Blachnicki był jednym z głównych wrogów Polski Ludowej. Autor z Komitetu Centralnego, który napisał propagandową broszurę wymierzoną przeciwko ks. Blachnickiemu stwierdzał m.in.: „Motywem inspirującym do działań opozycyjnych przeciwko państwu socjalistycznemu i zwalczaniu komunizmu są szerzone ewangeliczne idee o wolności jednostki, grupy i narodu. Z tych względów na czoło wysuwa się hasło suwerenności wewnętrznej, która jest niczym innym, jak zawoalowaną koncepcją dywersyjnych ośrodków Zachodu o konieczności podtrzymania działalności niepodległościowej. Jest to koncepcja wyraźnie antyradziecka, obliczona na rozbicie Związku Radzieckiego i całego Układu Warszawskiego”.

Sam ks. Blachnicki nie miał wątpliwości, że jednym z zadań stojących wówczas przed Kościołem jest konieczność przeciwstawienia się politycznemu uciskowi, jaki od 1945 r. panował w Polsce i na obszarze całej tzw. Europy Wschodniej. W jednym z programowych tekstów społecznych pisanych na emigracji – referacie pt. „Rola Kościoła w permanentnym kryzysie Polski pojałtańskiej” – stwierdzał m.in., że w powojennym okresie „Kościół stał się rzecznikiem Narodu, obrońcą jego tradycji, kultury i wartości określającej jego duchowość. Ta szczególna symbioza Kościoła, chrześcijaństwa i aspiracji Narodu, który próbowano zniewolić, ma tutaj uzasadnienie nie tylko tradycyjno-historyczne, tłumaczy się głównie tym, że zagrożenie przez system sowieckiej Nomenklatury podstawowych wartości człowieka, jego godności czy wolności, znalazło swego obrońcę w Kościele, starającym się w tym dziejowym momencie być wiernym swojej misji”.

28 lutego 1983 r. wydano postanowienie o tymczasowym aresztowaniu ks. Blachnickiego oraz rozesłano za nim list gończy, który miał spowodować jego natychmiastowe aresztowanie, gdyby wrócił do kraju albo znalazł się na terenie polskiej placówki dyplomatycznej. Wykorzystując adresy zdobyte przez Stasi, SB przesłuchała także kilkadziesiąt osób w całym kraju, dokonano również licznych rewizji u członków Ruchu. Zdobyte w czasie rewizji materiały, a zwłaszcza kasety z przemówieniami ks. Blachnickiego, dołączono do materiałów procesowych.

Śledztwo przeciwko ks. Blachnickiemu zakończono dopiero. w 1992 r. (5 lat po jego śmierci!), gdy Naczelna Prokuratura Wojskowa została poinformowana o śmierci ks. Blachnickiego. Wówczas uchylono postanowienie o jego tymczasowym aresztowaniu i odwołano list gończy. Śledztwo przeciwko ks. Franciszkowi Blachnickiemu umorzył po 10 latach, 15 lipca 1992 roku, ppłk Wojciech Pietkowicz. Śledztwo trwało do tego czasu tylko formalnie, nikt już się nie zajmował ściganiem kapłana. Założyciel ruchu oazowego był jednak z pewnością najdłużej oskarżonym przeciwnikiem politycznym PRL.

Polska teologia wyzwolenia

Co było powodem postawienia ks. Blachnickiego w stan oskarżenia? Jak się wydaje, zadecydowała o tym próba stworzenia przez niego polskiej wersji teologii wyzwolenia, której korzenie tkwiły w działającym w Polsce od 1969 r. Ruchu „Światło-Życie”. Jak pisał ks. Blachnicki, w trakcie wieloletniej konfrontacji Ruchu z ograniczającym wolność prawno-administracyjnym systemem PRL, dojrzewała swoista teologia wolności człowieka, której istota polega na dobrowolnym zaakceptowaniu prawdy i poddaniu się wymaganiom życiowym. Miało to spowodować konsekwencje w życiu społecznym, a także politycznym. W 1979 r., z okazji pielgrzymki Jana Pawła II do Polski, w Ruchu została podjęta inicjatywa „Krucjaty Wyzwolenia Człowieka”, zwracająca uwagę na konieczność moralnego wyzwolenia człowieka z niewoli alkoholizmu i narkomanii oraz uwolnienia od wynaturzeń w dziedzinie seksu, sprawiających, że człowiek, traktowany przez drugiego człowieka jako przedmiot użycia, staje się niewolnikiem. To niewolnictwo szczytową formę wyrazu znajduje w zabijaniu poczętego życia.

Narastający w końcu lat siedemdziesiątych kryzys społeczny i gospodarczy, a także działalność opozycji spowodowały, że również wśród członków Ruchu dojrzewała świadomość pełniejszego zaangażowania się w aktualne problemy narodu. Znalazło to m.in. wyraz w „Deklaracji jasnogórskiej”, podjętej w czasie V Krajowej Kongregacji Odpowiedzialnych Ruchu Światło-Życie, która odbyła się na Jasnej Górze w pierwszych dniach marca 1980 r.29 Członków Ruchu wezwano m.in. do udzielenia poparcia grupom opozycyjnym, które podjęły wtedy walkę o prawdę i sprawiedliwość. Deklaracja zawierała też (pięć miesięcy przed Sierpniem 1980!) apel o bojkot zbliżających się „wyborów” do sejmu i rad narodowych. Uczestnicy VI Krajowej Kongregacji zachęcili do wsparcia „Solidarności” oraz do diakonii – służby modlitwy, ewangelizacji, miłosierdzia i wyzwolenia, przede wszystkim przez odważne dawanie świadectwa prawdzie. Wielu działaczy Ruchu zaangażowało się w tworzenie struktur NSZZ „Solidarność”.

Komunistyczne pisma nazywały go „teologiem narodowej zdrady” i „polskim Ajatollahem”

Ostatnim etapem zaangażowania Ruchu w działania na rzecz wyzwolenia narodu było sformułowanie 11 listopada 1981 r. programu wyzwolenia Niezależnej Chrześcijańskiej Służby Społecznej (NChSS) „Prawda Krzyż Wyzwolenie” (znak krzyża w nazwie miał przypominać, że droga do wyzwolenia prowadzi przez krzyż). Program ten w formie rozszerzonej został ujęty w zerowym numerze, wydrukowanego poza cenzurą, pisma „Prawda Krzyż Wyzwolenie” i przedstawiony 15 listopada 1981 r. grupie kilkudziesięciu działaczy „Solidarności” w Lublinie. Kilka dni później stanowił on temat wykładu ks. Blachnickiego inaugurującego strajk okupacyjny na KUL. 28 listopada 1981 r. strajkujący studenci i pracownicy KUL zawiązali pierwszy komitet założycielski NChSS „Prawda Krzyż Wyzwolenie”. Ogłoszenie stanu wojennego w Polsce przerwało rozwój tej inicjatywy w Polsce.

Idea walki o wyzwolenie bez przemocy i nienawiści przetrwała jednak i była realizowana przez ks. Blachnickiego za granicą. W sierpniu 1982 r. w Carlsbergu powołał Chrześcijańską Służbę Wyzwolenia Narodów „Prawda Krzyż Wyzwolenie” (ChSWN). Celem stowarzyszenia było niesienie pomocy religijno-moralnej i duchowej Polsce oraz „innym narodom zniewolonym przez sowiecki komunizm” w walce o pełne i prawdziwe wyzwolenie. Inspiracją do tego działania było odczytanie Ewangelii jako Dobrej Nowiny o wyzwoleniu człowieka we wszystkich wymiarach jego egzystencji. 14 listopada na zamku w Hambach ogłoszony został „Manifest wyzwolenia narodów Europy Środkowo-Wschodniej”. Najważniejszą jego tezą było stwierdzenie, że blok sowiecki można rozbić tylko dzięki współdziałaniu wszystkich narodów zniewolonych w komunistycznym imperium. Blachnicki zakładał, że nadchodzące przemiany zostaną wywołane przez przebudzenie narodowe i religijne, którego oznaki obserwował zarówno w samym Związku Radzieckim, jak i innych krajach Europy Wschodniej.

To wystarczało, aby zakwalifikować ks. Blachnickiego jako wroga PRL. W deklaracji programowej ChSWN znajdowały się fragmenty, które musiały wywołać zaniepokojenie nie tylko w Warszawie, lecz także w Moskwie, np. przekonanie, że problemu wyzwolenia Polski nie można oddzielić od wyzwolenia innych narodów zniewolonych zwłaszcza przez system sowieckiego komunizmu, znajdujących się w podobnej lub gorszej sytuacji. ChSWN pragnie również pomagać wszystkim narodom, inicjując i popierając wysiłki zmierzające do budowania jedności i solidarności tych narodów w dążeniu do wspólnego celu.

Nic dziwnego, że centralna prasa radziecka, m.in. dziennik „Prawda”, organ KC KPZR, pisał wówczas o ks. Blachnickim jako „dywersancie w sutannie” i „pasterzu kontrrewolucji”, a krajowe organy nazywały go „teologiem narodowej zdrady” („Trybuna Ludu”) lub „polskim Ajatollahem” („Żołnierz Wolności”). Nie oszczędzały go też inne media kontrolowane przez władze: przeciwko Blachnickiemu zorganizowano cykl pogadanek radiowych oraz telewizyjnych, w których przedstawiono go jako zaprzedanego Zachodowi wroga Polski Ludowej.

Wizjoner

Pozostając na Zachodzie, Blachnicki utrzymywał kontakty z wieloma dysydentami z Europy Wschodniej, którzy działali na Zachodzie. Służyły one wymianie informacji, a także organizowaniu wspólnych akcji, jak np. Marsz Pokoju o Wyzwolenie Narodów na zamek Hambach czy Studium Wyzwolenia Społecznego, mające przygotowywać działaczy społecznych wśród Polonii, a także w kraju.

Ważną częścią programu ks. Blachnickiego był dialog z sąsiednimi narodami, przede wszystkim z Niemcami i Ukraińcami. Niewątpliwie był to jeden z najbardziej radykalnych programów geopolitycznych, jaki pojawił się w polskiej myśli politycznej lat osiemdziesiątych, odrzucający konsekwencje Jałty jako zło moralne, które można przezwyciężyć stając w prawdzie i wolności.

Wydarzenie „jesieni narodów” 1989 r. wykazało, że ks. Blachnicki nie był naiwnym fantastą, lecz wielkim wizjonerem, którego przenikliwe analizy trafniej opisywały rzeczywistość obozu komunistycznego niż rozprawy wielu sowietologów. Był chyba jednym z nielicznych ludzi, którzy dostrzegali kryzys sowieckiego imperium i przepowiadali jego upadek. Wpisywał to w wizję planu Zbawienia, w którym człowiekowi powinna przypaść rola kreatora własnej wolności.

Niewielu było duchownych w powojennej Polsce, przeciwko którym prowadzone były przez komunistyczną tajną policję działania operacyjne zakrojone na tak szeroką skalę, jak wobec ks. Blachnickiego. Jego dzieło przetrwało represje i prześladowania. Dokumenty gromadzone przez wrogów, aby świadczyć przeciwko ks. Blachnickiemu, są dzisiaj dowodem jego niezwykłego hartu ducha, przenikliwości oraz świętości.

Tekst  dr. Andrzeja Grajewskiego ukazał się  w miesięczniku „Więź“ nr 5/2001 

do góry