Nawigacja

Aktualności

Nie tylko „Spomnienia organizacyjne i walk Kompanii Załęskiej”. Dokumenty powstańcze w zbiorach katowickiego IPN

Materiały dotyczące powstań śląskich i plebiscytu z 1921 r. są dość skąpo reprezentowane w zasobie Oddziałowego Archiwum IPN w Katowicach. Podobnie jest zresztą z dokumentacją z całego dwudziestolecia międzywojennego: nieliczne materiały sprzed II wojny światowej (a właściwie sprzed czasów PRL) znalazły się w zasobie archiwum przypadkowo, jako dokumenty dołączone najczęściej do spraw sądowych lub operacyjnych komunistycznego aparatu bezpieczeństwa.

Najciekawsze są oczywiście materiały wytwo­rzone w trakcie powstań i plebiscytu lub ilu­strujące z nieco dalszej perspektywy czasowej tamte wydarzenia. W tej grupie prawdziwym skarbem jest spuścizna po Teodorze Dudku, dowódcy Kompanii Załęskiej w III powstaniu śląskim. Jesienią 1920 r. Dudek został najpierw zastępcą dowódcy kompanii, walczył wraz z nią z niemiecką żandarmerią w Wirku, a później został skierowany przez Zabrze i Łabędy w okolice Blachowni Śląskiej oraz Kędzierzyna. 7 maja 1921 r. kompania otrzymała rozkaz zajęcia obu miejscowości i podjęła atak, który jednak został odparty. Gdy podejmowano de­cyzje co do dalszych działań i liczono straty, okazało się, że oddział został bez dowódcy, który miał się samowolnie oddalić i wrócić do katowickiej dzielnicy Dąb. Wówczas jego miejsce zajął autor wspomnień, pod którego komendą kompania nocą z 7 na 8 maja 1921 r. pomaszerowała na Bierawę, a 8 maja wzięła udział w walkach o Stare Koźle. W kolejnych dniach powstańcy zajęli Kłodnicę i 10 maja dotarli do Odry. Do 16 maja Dudek i jego podkomendni odpoczywali w okolicy Koźla, a potem przez Sławięcice, Zdzieszowice i Rozwadzę wyruszyli w kierunku Gogolina. Tego celu jednak nie osiągnęli – po zaciętej walce we wsi Krępna kompania została wycofana na wschód, w kierunku Lichyni i Zalesia. W Li­chyni 31 maja doszło do kolejnego starcia, wygranego przez kompanię Dudka. Cztery dni później powstańcy wrócili do Załęża, gdzie utworzono przy niej pluton ciężkiego karabi­nu maszynowego. Od 25 czerwca do końca powstania kompania stacjonowała w Bytomiu. W Oddziałowym Archiwum IPN w Katowicach znajduje się rękopis wspomnień jej dowódcy zatytułowany „Spomnienia organizacyjne i walk Kompanii Załęskiej w trzeciem powstaniu śląskiem”, rozkazy z czasu powsta­nia oraz lista z wynikami głosowania plebiscy­towego z katowickiej dzielnicy Załęże. Lista jest najprawdopodobniej brudnopisem lub odpisem, nie jest bowiem opatrzona żadnymi pieczęciami czy podpisami. (Zob. ilustracje 1–5)

W materiałach operacyjnych SB zacho­wały się dokumenty wystawione w latach 1921 i 1922 przez Międzysojuszniczą Komisję Rządzącą i Plebiscytową na Górnym Śląsku – międzynarodowy organ powołany na mocy traktatu wersalskiego do przejęcia władzy na terenie plebiscytowym i przygotowania głosowania. Materiały te to paszport, zezwolenie na ponowny wjazd na Górny Śląsk oraz zwolnienie funkcjonariusza policji. Dwa pierwsze dokumenty zostały odnalezione w dość niecodziennych okolicznościach. W 1965 r. nowo mianowany dyrektor Oddziału NBP w Tarnowskich Górach postanowił zrobić porządek z dwoma starymi sejfami zawierającymi skrytki bankowe. Sejfy stały w przejściu i zwy­czajnie zawadzały, kluczy nigdzie nie było, a poprzedni dyrektor zapewniał, że skrytki są puste. Wobec tego nowe kierownictwo postanowiło rozwiercić wiertarką zamki patentowe i zdemontowany sprzęt wywieźć na złom. Okazało się jednak, że bank włamuje się do depozytów, ponieważ w kilku skrytkach znajdowały się skrzynki wypełnione dokumentami lub/i biżuterią oraz pieniędzmi. Natych­miast powołano komisję, która uczestniczyła w dalszym otwieraniu sejfów i sporządziła spis ich zawartości. Wtedy właśnie w skrzynce nr 41 odnaleziono opisane tu dokumenty. Ich dysponent poza nimi złożył w sejfie swoje świadectwa, książeczki oszczędnościowe a nawet zaświadczenie o współpracy w latach 1928–1932 z niemiecką policją kryminalną, która z kolei pozyskane od niego informacje przekazywała do Abwehry do Wrocławia. Właściciel depozytu w okresie międzywojennym mieszkał w różnych miejscach w Niemczech, a podczas II wojny światowej osiedlił się w Nakle Śląskim w powiecie tarnogórskim i zapewne wtedy złożył w skrytce bankowej niebezpieczne pod koniec wojny papiery. Kolejne lata nie sprzyjały upominaniu się o pozostawione w Tarnowskich Górach materiały, a gdy go namierzono (kilka lat po otwarciu skrytki) mieszkał w RFN i nic nie wskazywało na to, aby chciał się pojawić w swoim rodzinnym mieście. (Zob. ilustracje 6–8)

Za reprezentowanie spraw Polski w kampanii przed plebiscytem odpowiadał Polski Komitet Plebiscytowy ze stojącym na jego czele Wojciechem Korfantym. PKP podlegały rozsiane po całym obszarze komitety gminne i powiatowe. Jedna z takich agend (Biertułtowy w pow. rybnickim) wystawiła 2 maja 1921 r. – a więc na parę godzin przed wybuchem III powstania – dokument poświadczający, że jego okaziciel, niejaki Karol Wochnik, jest „dobrem Polakiem”. Nie wiadomo, czy zaświadczenie przydało się Karolowi wtedy; dość niespodziewanie pomogło wybronić go wiele lat później od zarzutu o zgłoszenie przynależności do narodowości niemieckiej podczas II wojny światowej. (Zob. ilustracja nr 9)

Z lat 1929 i 1936 pochodzą zaświadczenia wystawione dla uczestników III powstania śląskiego. Jeden z nich już przed przyłączeniem się do powstańców zdobył doświadczenie bojowe, walcząc podczas „zdradzieckiego najazdu Czechów” w czasie polsko-czechosłowackiego konfliktu zbrojnego w 1919 r., w trakcie którego Czesi opanowali Zaolzie. (Zob. ilustracje 10–11)

Skomplikowaną historię Górnego Śląska w ostatnim stuleciu dobrze ilustrują m.in. karty cyrkulacyjne (Verkehrskarte) i przepustki graniczne. Wystawiano je mieszkańcom po obu stronach granicy podzielonego regionu, których rodziny, miejsca pracy, a nawet cmentarze przynależne do ich miejscowości z dnia na dzień znalazły się w ościennym państwie. Karty cyrkulacyjne obowiązywały do 1937 r. Ich wydawanie regulowały artykuły zawartej w Genewie w maju 1922 r. na okres 15 lat Polsko-niemieckiej Konwencji Górnośląskiej. Według nich karty cyrkulacyjne przysługiwały „wszystkim osobom, zamieszkującym bez przerwy co najmniej od 1 stycznia 1921 r.

a) obszar plebiscytowy, stanowiący dla nich ośrodek osobistych stosunków;

b) jedną z obu części obszaru plebiscytowego, o ile osoby te w drugiej części tego obszaru posiadają zajęcie stałe lub zawodowe, nie sprzeciwiają się prawu i dobrym obyczajom lub rozpoczną takie zajęcie przed d[niem] 1 stycznia 1927 r.”.

Kart nie wydawano m.in. wojskowym w czasie służby, a także osobom karanym za niektóre przestępstwa i wydalonym przez jedną ze stron, pozbawionym praw obywatelskich lub znajdującym się pod nadzorem policyjnym. Artykuł 267 Polsko-niemieckiej Konwencji Górnośląskiej dodawał ponadto, że władze mogą odmówić wydania karty osobie, „którą się uważa za nierządnicę, żebraka, włóczęgę lub cygana”. Karty umożliwiały przekraczanie granicy bez paszportu i wizy i swobodne poruszanie się w pasie przygranicznym – ale wyłącznie po nim; wjazd w głąb Niemiec lub Polski byłby już złamaniem prawa. Młodzież ucząca się lub przygotowująca do pierwszej komunii czy konfirmacji „po drugiej stronie” mogła przekraczać granicę na podstawie zaświadczenia instytucji, w której się uczyła. Ważność zaświadczeń była zawieszana na okres wakacji. Karty były dwujęzyczne, co roku odnawiane przez lokalne władze administracyjne i wymagały wizowania przez właściwy organ drugiego państwa. Polskie były jasnobrązowe, niemieckie – jasnozielone. Ci, którym karty cyrkulacyjne nie przysługiwały (np. pracownikom przybyłym z innych województw) posługiwali się przepustkami granicznymi. Od połowy 1937 r. zastąpiły one również karty cyrkulacyjne. (Zob. ilustracje 12–17)

W zapomniany już świat dwudziestolecia międzywojennego przenoszą nas dokumenty, których wystawienia raczej próżno było by oczekiwać dziś od instytucji czy urzędów: poświadczenie o pobieraniu nauki w klasztornej szkole robót ręcznych, świadectwo moralności sygnowane przez dyrektora Policji z Królewskiej Huty czy metryka zatytułowana „Zaświadczenie o zarejestrowaniu wypadku urodzin”. Wszystkie one trafiły do IPN właściwie trochę przypadkowo: po II wojnie światowej dołączano je do różnych spraw jako dowody na propolską postawę we wcześniejszym okresie wymienionych w nich osób. (Zob. ilustracje 18–20)

Prawdziwym rarytasem są dwie fotografie z lat trzydziestych ubiegłego stulecia. Na jednej uchwycono członków Związku Ratowników kopalni „Walenty-Wawel” (niem. „Wolfgang-Wawel”), pracujących przy usypywaniu Kopca Wyzwolenia w Piekarach Śląskich w 1934 r. Z drugiej na odbiorcę spoglądają zatrzymani w 1932 r. w kadrze byli powstańcy śląscy. (Zob. ilustracje 20–21)

Dokumenty i zdjęcia dotyczące górnośląskiej historii sprzed stu lat odnalezione w katowickim archiwum IPN zaledwie sygnalizują kluczowe wydarzenia, którymi żyli mieszkańcy regionu pomiędzy wojnami światowymi. Wiele materiałów – zwłaszcza z okresu powstań i plebiscytu – bezpowrotnie zaginęło w trakcie drugiej wielkiej wojny. Bez wątpienia jednak wiele piwnic i strychów na Górnym Śląsku ciągle strzeże takich skarbów po „starzikach i prastarzikach”, o jakich nie śniło się żadnemu archiwum. Byłoby dobrze, żeby posiadacze tych perełek wiedzieli, że jeśli nie mają już na nie miejsca, Archiwum IPN w Katowicach przyjmie je z otwartymi… regałami.

Artykuł dr Anny Badury (Archiwum IPN Katowice) ukazał się w 13 numerze półrocznika „CzasyPismo”.

 

Zainteresowanych przekazaniem materiałów archiwalnych prosimy o kontakt z p. Wojciechem Krupą z Oddziałowego Archiwum IPN w Katowicach tel. 32 207 05 32, wojciech.krupa@ipn.gov.pl

 

do góry