Nawigacja

Aktualności

30. rocznica górniczych strajków w 1988

Polecamy tekst dr. Bogusława Tracza z Oddziałowego Biura Badań Historycznych IPN w Katowicach przypominający tamte wydarzenia

  • Wystawa „Jastrzębie w drodze do niepodległości 1978-1989“.
    Wystawa „Jastrzębie w drodze do niepodległości 1978-1989“.

Na początku 1988 r. władze zdecydowały się na drastyczny manewr mający stanowić punkt wyjścia do tzw. drugiego etapu reformy, w którym widziano ratunek dla pogrążonej w kryzysie gospodarki. 1 lutego 1988 r. podniesiono ceny żywności, alkoholu i papierosów (średnio o 40 proc.) i benzyny (o 60 proc.). Wzrosły również ceny biletów kolejowych i autobusowych oraz czynsze w mieszkaniach kwaterunkowych. Na tak drastyczną podwyżkę zdecydowano się pomimo ostrzeżeń ze strony analityków Zespołu Prognoz KC PZPR, jak i Zespołu Analiz MSW, którzy ostrzegali, że decyzja ta może przynieść nieprzewidywalne reakcje, a nawet eksplozję społecznego niezadowolenia.

Podwyżka cen nie spowodowała spodziewanej poprawy zaopatrzenia. W pierwszej połowie 1988 r. na obszarze całego województwa w dalszym ciągu odnotowywano poważne braki w zaopatrzeniu, zwłaszcza w taki asortyment jak mięso, sery, tłuszcze, napoje chłodzące i alkohol. Również dostawy towarów przemysłowych były niższe średnio od 15 do 23 proc., aniżeli przewidywały wcześniejsze plany.

Wśród miast gdzie nakładały się na siebie problemy ekonomiczne i socjalne wyróżniały się zwłaszcza wchodzące w skład tzw. Rybnickiego Okręgu Węglowego (ROW). Teren ten położony w południowej części województwa, oddzielony obszarami rolnymi od obszarów zurbanizowanych, był rozwinięty jeszcze bardziej jednokierunkowo, niż miasta aglomeracji katowickiej. W ROW dominowało przede wszystkim górnictwo węgla kamiennego.

Położone przy granicy Polski z Czechami Jastrzębie Zdrój było miastem, w którym jak w soczewce skupiała się większość problemów charakterystycznych dla obszaru ROW. Największe po Rybniku miasto okręgu, było jednocześnie jednym z najmłodszych miast w regionie. W okresie międzywojennym niewielki ośrodek uzdrowiskowy, w ciągu niecałego półwiecza przekształcił się w stutysięczne miasto. W latach 50. XX w. postanowiono rozpocząć wydobycie znajdujących się w tym rejonie złóż węgla kamiennego. Powstaniu nowych kopalń towarzyszyła budowa wielkich osiedli mieszkaniowych. Z niewielkiej miejscowości, liczącej na początku lat 60. XX w. niecałe 3 tys. mieszkańców, powstało miasto, w którym w 1981 r. mieszkało już prawie 98 tys. ludzi. Kryzys lat 80. przekreślił większość dalekosiężnych planów, a miasto sprawiało wrażenie wielkiego, nieuporządkowanego placu budowy. Postawiono szereg osiedli, jednak zapominając o drobniejszej infrastrukturze, przez co warunki życia w Jastrzębiu określano jako „wyjątkowo trudne”. Nierozwiązane problemy nawarstwiły się w drugiej połowie dekady. W 1987 r. Jastrzębie było jedynym spośród ponad stutysięcznych miast w kraju, nie posiadającym sali kinowej z prawdziwego zdarzenia, nie wspominając o innych miejscach, w których propagowano by szeroko pojętą kulturę lub chociażby zwykłą rozrywkę. Również pozostałe budynki użyteczności publicznej wciąż pozostawały w fazie realizacji. Dopiero na początek lat 90. przywidywano oddanie do użytku nowoczesnego budynku Urzędu Miasta i nowej centrali telefonicznej. Istniejąca oferowała jedynie trzy tysiące numerów. Jak na stutysięczne miasto była to kropla w morzu potrzeb. Szwankowała również komunikacja. Codziennością były problemy z dojazdami „do” i „z” pracy oraz utrudniony kontakt z poszczególnymi dzielnicami i sąsiednimi miastami. wszystko to kumulowało frustrację i potęgowało niezadowolenie.

Wielkie, betonowe osiedla pozbawione elementarnej infrastruktury mogącej uczynić je bardziej przyjaznymi dla mieszkańców mogły być tylko zdehumanizowanymi sypialniami. Niewielkie, mało funkcjonalne i niewygodne mieszkania zajmowali przybysze z wielu regionów Polski. Wielu z nich, pomimo kilkudziesięciu lat od momentu przybycia na Górny Śląsk, z trudem asymilowała się do trudnej, osiedlowej rzeczywistości. Problemem dla władz byli zwłaszcza ludzie młodzi – bardziej niepokorni i często żądający od życia więcej, niż ich rodzice. Dla wielu ciężka praca na kopalni i mieszkanie w wielkiej betonowej pustyni nie było szczytem marzeń. Niezrealizowane aspiracje i szara codzienność były pożywką dla patologii społecznych, wśród których dominowały pijaństwo i alkoholizm.

W mieście notorycznie, zwłaszcza nocą, brakowało wody. Jej niedobory doskwierały zwłaszcza mieszkańcom ostatnich pięter wielokondygnacyjnych bloków tzw. „mrówkowców”. W wielu, nawet niższych blokach, bieżąca woda była dostępna w kranach dopiero po zachodzie słońca. Dostawy podstawowych artykułów spożywczych, trafiających na teren Jastrzębia jedynie w ograniczonym stopniu odpowiadały faktycznym potrzebom. W osiedlowych sklepach nie można było dostać mięsa, ryb, mąki, a nawet ziemniaków.

Piętrzące się problemy podsycały nastroje opozycyjne. Wiosną 1988 r.  rozpoczęto akcję składania wniosków o zalegalizowanie i rejestrację Tymczasowych Komisji Założycielskich (TKZ) NSZZ „Solidarność”. Zdelegalizowany związek i zepchnięta do podziemia opozycja od amnestii w 1986 r. odradzały się w całym regionie. W górnictwie jako pierwsza została zawiązana w marcu 1988 r. TKZ NSZZ „Solidarność” pracowników kopalni „Andaluzja” w Piekarach Śląskich. Wnioski o rejestrację składane w Sądzie Wojewódzkim w Katowicach były jednak odrzucane, choć z formalnego punktu widzenia pozostawały w zgodzie z obowiązującym prawem.

Wśród górników narastała frustracja. Utyskiwano przede wszystkim na nonsensy naliczania wynagrodzeń i brak odbicia w płacach rzeczywiście włożonej pracy, wreszcie na malejącą atrakcyjność płacy za pracę od poniedziałku do piątku. Praca w soboty i niedziele, choć lepiej płatna, pozbawiała mężczyzn nie tylko wypoczynku, ale przede wszystkim kontaktu z najbliższymi. Praca w weekendy stawała się jednak koniecznością, by zarobić na utrzymanie rodziny. Niepokoje i wzburzenie załóg górniczych miały swoje dodatkowe źródło w przeciągającym się sporze Federacji Związku Zawodowego Górników z rządem w sprawie zawieszonych od 3 lat części specjalnych przywilejów wynikających z Karty Górnika – chodziło przede wszystkim o specjalne wynagrodzenia miesięczne i jubileuszowe odprawy emerytalne. Spór ten jednoznacznie odczytywano jako lekceważenie przez rządzących legalnych związków i celowe granie na zwłokę, przy jednoczesnej chęci oszukania górników. W ocenie części załóg górniczych niezadowolenie budził także nieprzyjazny klimat jaki na przestrzeni poprzednich miesięcy tworzony był wokół górnictwa przez środki masowego przekazu. Młodzi górnicy nie kryli również swojego niezadowolenia z braku perspektyw na szybkie otrzymanie mieszkania i nie satysfakcjonowały ich sugestie jakoby powodem budowlanej stagnacji był brak terenów budowlanych i środków finansowych oraz wielkie niedobory w materiałach budowlanych i elementach wyposażenia mieszkań. Był to zresztą, jak podkreślano w sprawozdaniach, jeden z najistotniejszych „problemów socjalno-bytowych załóg”.

W połowie lipca 1988 r., górnicy otrzymali niższe wynagrodzenia niż w poprzednim miesiącu, choć nowe stawki wypłaty zasadniczej były wyższe. Obniżono jednak premie. Do Komitetu Wojewódzkiego PZPR  w Katowicach zaczęły dochodzić informacje przekazywane z organizacji terenowych o wzroście niezadowolenia. W trakcie rozmów po raz kolejny pojawiła się możliwość wybuchu strajków, a sytuacja stawała się coraz bardziej napięta. W dniach 15-18 lipca 1988 r. doszło do przerw pracy m.in. w kopalniach „Andaluzja” w Piekarach Śląskich, „Bolesław Śmiały” w  Łaziskach Górnych, „Kazimierz-Juliusz” i „Czerwone Zagłębie” w Sosnowcu, „Komuna Paryska” w Jaworznie, „ZMP” w Żorach, „Zabrze” w Zabrzu i „Sośnica” w Gliwicach. Górnicy domagali się podwyżek płac i poprawy warunków pracy.

W następnym miesiącu podziemne struktury związkowe postanowiły rozpocząć protest. Tym razem wyciągnięto wnioski z nieudanej próby wzniecenia strajków w maju. Przygotowania do kolejnej fali protestów prowadzono z zachowaniem całkowitej konspiracji, a o planowanych strajkach wiedziały tylko dwie osoby: Adam Kowalczyk i Danuta Skorenko. Strajk rozpoczął się w poniedziałek, wieczorem 15 sierpnia 1988 r. w jastrzębskiej kopalni „Manifest Lipcowy”. Na nocną zmianę przybyli górnicy zaangażowani w podziemnych strukturach związkowych. Około 21.30 w cechowni zebrało się ok. 200 pracowników kopalni. Rozrzucono ulotki sygnowane przez Komisję Zakładową NSZZ „Solidarność”. Pół godziny później do zebranych dołączyli górnicy wracający z popołudniowej zmiany, którzy wyjechali z dołu kopalni. Spisano postulaty, które przekazano przybyłemu w nocy przedstawicielowi Wydziału Węglowego KW PZPR. Domagano się m.in. reaktywowania NSZZ „Solidarność”, podwyżki płac, przywrócenia do pracy osób zwolnionych za działalność związkową, zwiększenia wynagrodzenia za pracę od poniedziałku do piątku, zmniejszenia administracji i liczby dozoru oraz wypłacenia wynagrodzeń za czas strajku. Ukonstytuował się 14. osobowy Zakładowy Komitet Strajkowy, na którego czele stanął Krzysztof Zakrzewski. Nad ranem 16 sierpnia na kopalni wywieszono napis „strajk okupacyjny”. Gdy w południe, przez radiowęzeł zakładowy, przemówił do strajkujących prokurator rejonowy, który określił strajk jako nielegalny i nawoływał do rozejścia się, odpowiedziały mu gwizdy. Po południu strajkowało już prawie tysiąc osób. O strajku poinformowała rozgłośnia „Wolna Europa”, a za nią informację tą powtórzyły inne niezależne od komunistycznych władz agencje prasowe i rozgłośnie radiowe.

W następnych dniach do strajku solidarnościowego dołączyły kolejne kopalnie. Pomimo prób blokady zakładów, strajkującym udało się nawiązać kontakty. Przedstawiciele poszczególnych Komitetów Strajkowych przedostawali się na teren kolejnych kopalń, w których ogłaszano protest i przekazywali swoje postulaty. Wszędzie listę żądań strajkujących otwierał postulat zarejestrowania NSZZ „Solidarności”.

Tym razem okazało się, że lokalna PZPR była zbyt sparaliżowana, by przeciwstawić się strajkującym. Nie było ani jasnej koncepcji, ani wytycznych z góry jakie działania podjąć. Rozpoczęto ofensywę propagandową w mediach. Próbowano zrzucić na strajkujących winę za pogłębiającą się zapaść gospodarczą i sugerowano, że protesty szkodzą nadrzędnym interesom Polski i mogą utrudnić negocjacje z zagranicą.

Strajkujący zdawali sobie sprawę z faktu, że bez pomocy z zewnątrz nie byliby w stanie stanąć w szranki rokowań z silniejszym i dysponującym zapleczem intelektualnym przeciwnikiem. By sprostać temu wzywaniu Komitet Strajkowy zwrócił się o pomoc w negocjacjach do tzw. ekspertów, wśród których znaleźli się m.in. prof. Paweł Czartoryski, dr Henryk Sienkiewicz, mecenasi Janusz Kurcyusz i Leszek Piotrowski. Do Jastrzębia dotarli także Jan Lityński, mecenas Władysław Siła-Nowicki, Andrzej Wielowiejski, Ludwika Wujec, Bogdan Lis, Marek Antoni Nowicki i wielu innych, bez których osobistego zaangażowania strajki trwałyby zapewne dużo krócej lub zostałyby stłumione w zarodku.  Istotna była również pomoc młodzieży – pokolenia, które dorastało w rzeczywistości lat 80. W pomoc strajkującym zaangażowali się studenci trzech ośrodków uniwersyteckich: Katowic, Krakowa i Wrocławia. W większości byli członkami Niezależnego Zrzeszenia Studentów. Nie brakowało wśród nich także działaczy ruchu Wolność i Pokój i członków Konfederacji Polski Niepodległej.

19 sierpnia był kulminacyjnym dniem rozlewania się fali strajkowej na obszarze województwa. Następnego dnia strajkowało już Wybrzeże. W Warszawie zebrał się, pod przewodnictwem gen. Wojciecha Jaruzelskiego Komitet Obrony Kraju, który rozpoczął przygotowania do ewentualnego wprowadzenia stanu wyjątkowego. Jednocześnie cały czas próbowano rozładować kryzys metodami politycznymi. W Jastrzębiu Zdroju ogłoszono godzinę milicyjną, a nad strajkującymi kopalniami rozrzucano ulotki, w których przekonywano do zakończenia strajku i ostrzegano przed odpowiedzialnością karną, jeśli protest będzie kontynuowany. Urządzano pokazy siły, nad kopalniami krążyły helikoptery.

Kościół na Górnym Śląsku stanął po stronie strajkujących. Pasterz diecezji katowickiej skierował do wiernych „Słowo pasterskie w związku ze strajkami”, w którym wyraził całkowite zrozumienie dla akacji górników, wystąpił przeciwko łamaniu praw i godności człowieka. Nawoływał do podjęcia dialogu, mającego służyć przywróceniu sprawiedliwości społecznej. Zapewnił o osobistym poparciu dla wszelkich działań mających za cel rozwiązanie konfliktu bez konieczności użycia przemocy. Domagał się podania obiektywnych informacji o źródłach i przebiegu protestu. Wreszcie polecił wiernym modlitwie strajkujących i rządzących krajem.

W drugiej połowie sierpnia fala strajkowa zaczęła opadać. Jednocześnie 26 sierpnia ukazało się oświadczenie ministra spraw wewnętrznych gen. Czesława Kiszczaka zawierające propozycję „odbycia w możliwie najszybszym czasie spotkania z przedstawicielami różnorodnych środowisk społecznych i pracowniczych. Mogłoby ono przybrać formułę okrągłego stołu”. Tego samego dnia, kiedy minister spraw wewnętrznych deklarował publicznie chęć rozmów z opozycją  przy „okrągłym stole” oddziały ZOMO rozpoczęły pacyfikację kopalń „Morcinek” i „Moszczenica”. W tej ostatniej część górników zeszła drabinami w dół zablokowanego szybu i schroniła się w znajdującej się tam komorze materiałów wybuchowych. Nie mieli zapasów wody, ani żywności. Odcięto im światło. Jastrzębski MKS i ksiądz Bernard Czernecki postanowili, by w tej sytuacji zjechać na dół do strajkujących górników i nakłonić ich do zaprzestania akcji. 28 sierpnia wieczorem zakończył się strajk w kopalni „Jastrzębie”. Kiedy pertraktacje pomiędzy strajkującymi i przedstawicielami dyrekcji znalazły się w impasie, o mediację poproszono księży. Wcześniej dokładnie zablokowano teren kopalni i wszystkie drogi dojazdowe, a zakład został „zabezpieczony przez siły porządkowe”.

Najdłużej strajkowała kopalnia „Manifest Lipcowy”. Wieczorem 31 sierpnia oddziały ZOMO i MO przeprowadziły pozorowany atak na kopalnię. Włączono syreny, oświetlano teren reflektorami, nad budynkami gdzie przebywali strajkujący przelatywał helikopter. 2 września do Jastrzębia przybyli prawie równocześnie premier Zbigniew Messner i lider podziemnej „Solidarności” Lech Wałęsa spotkanie strajkujących z Lechem Wałęsą. Rozpoczęły się trudne rozmowy ze strajkującymi górnikami. Wałęsa zaręczał, że nikt nie zostanie pociągnięty do odpowiedzialności i osobiście podpisał glejty gwarantujące protestującym bezpieczeństwo osobiste. Jak się później okazało nie były one respektowane przez władze. O godzinie 1.25 podpisano stosowne dokumenty gwarantujące bezpieczeństwo strajkującym oraz przyjęcie do pracy osób wcześniej zwolnionych i wydano oświadczenie o zakończeniu strajku. Nad ranem zakończył się, najdłużej trwający, strajk w kopalni „Manifest Lipcowy”. Wielu jego uczestników nie kryło rozczarowania, choć przekonywano ich, że dzięki temu możliwa stała się kontynuacja rozmów na szczytach władzy i opozycji w sprawie zorganizowania „okrągłego stołu”.

Strajki te nie były najdłuższe, ani najbardziej spektakularne na tle innych protestów robotniczych, których nie brakowało w ciągu istnienia PRL. Władza bez problemu mogła przejść do działań ofensywnych, wprowadzić stan wyjątkowy i zdusić strajkujące ośrodki przy pomocy uzbrojonych oddziałów. Rozważano zresztą taki scenariusz. Z drugiej strony zadawano sobie sprawę, że siłowe stłumienie protestów nie da pewności, że za kilka miesięcy nie wybuchną kolejne, ze zdwojoną siłą i jeszcze większą determinacją strajkujących.

Rządzący krajem coraz bardziej dostrzegali widmo delegitymizacji władzy PZPR i porażki ich polityki prowadzonej po 13 grudnia 1981 r. Do elit władzy docierały również czytelne sygnały z Moskwy, które wskazywały na faktyczne odejście ekipy Gorbaczowa od doktryny Breżniewa i coraz mniejszą chęć obrony za wszelką cenę monopolistycznych rządów partii komunistycznej w Polsce. W tej sytuacji rysowały się w zasadzie dwa rozwiązania: utrzymanie dotychczasowej polityki ze świadomością nieuchronnych wybuchów niezadowolenia społecznego lub rozpoczęcie działań na płaszczyźnie politycznej, które pozwoliłyby rozładować napięcie. Wybrano to drugie. W tym sensie strajki, do których doszło latem 1988 r. doprowadziły do przełamania impasu politycznego, który trwał od chwili wprowadzenia stanu wojennego. Determinacja strajkujących dała argumenty liderom zdelegalizowanej i w gruncie rzeczy coraz słabszej „Solidarności” do podjęcia rozmów z władzą, za cenę dopuszczenia opozycji do współrządzenia i współodpowiedzialności za sytuację ekonomiczną i gospodarczą państwa. Należy jednak pamiętać, że w chwili zakończenia strajku na ostatnim z protestujących zakładów - kopalni „Manifest Lipcowy”, praktycznie żaden z górniczych postulatów nie został spełniony.

dr Bogusław  Tracz

Link do wystawy „Jastrzębie w drodze do niepodległości 1978-1989“ przygotowanej przez Stowarzyszenie Pokolenie:

http://pokolenie.org.pl/wp-content/uploads/2014/01/jastrzebie_ok.pdf

Program obchodów 38. rocznicy podpisania Porozumienia Jastrzębskiego oraz 30. rocznicy górniczych strajków w 1988

 

do góry